Kiedy byłam małym trzmielem, mama wzięła mnie na koncert Majki Jeżowskiej. Miałam w reku najbardziej odpustowy, świecący gadżet i w rytm „ marzenia się spełniają tylko mocno, mocno w nie wierz” wykonywałam swój pierwszy taniec „pogo”. MOCNO W NIE WIERZ? Z latami doświadczeń, obserwacji i przebywaniem wśród rożnego rozdziału kultur i piramid społecznych, wiem, że marzenia same się nie spełnia. Najprościej mówiąc- należy przystąpić do działania. Zaczęłam organizować wyjazdy na Bali. Stwierdziłam, że jeśli nie ja, to kto.
Organizacja wyjazdów tylko fajnie brzmi i wygląda, ale pod całą piękną kopułą przygód, schowane są tygodnie pracy, wyliczeń, organizacji logistycznych i …przejazdów. Tak, przejazdów. Nie jest żadnym problemem podróżować w parze, tym bardziej na wyspie gdzie infrastruktura transportu jest tak uboga, że każdy narzekający Polak powinien to poczuć na własnym tyłku ( ser szwajcarski to jest przy tym pikuś). Wystarczy po prostu wynająć skuter i jechać przed siebie. Podróżować w dużej grupie- to już jest wyzwanie ! Pewnej nocy, po prostu obudziłam się z tym pomysłem. Jest chyba najmniej racjonalny w całym tym bałaganie:
Kupiłam po prostu mini autobus na Bali.
I tak zaczęła się jedna z najpiękniejszych przygód w moim życiu. Dzięki podjęciu się organizacji tych wyjazdów znalazłam swoją drogę jak i poznałam wielu ciekawych ludzi, którzy swojej drogi jeszcze nie wybrali, bądź są dopiero na jej początku. Jedni szukają szczęścia, inni zbierają pieczątki w paszporcie. Jeszcze inni chcą przeżyć przygodę życia, bądź poczuć zew wolności. Byli też tacy, którzy po mimo moich szczerych chęci i niewygórowanej cenie- stwierdzili, że nie stać ich na szycie swoich marzeń. Bo zawsze zajdą się tacy, którzy powiedzą, że ich nie stać, że my Polacy nie jesteśmy tak bogaci jak mieszkańcy zachodniej Europy i jeżeli chce się podróżować, trzeba to robić jak najoszczędniej. Jednak jadąc do Azji czy Afryki, błędem jest porównywanie się do najbogatszych. Wiesz czemu?
Fakt, że stać nas na wakacyjny wyjazd, oznacza, że posiadamy jednocześnie dwie drogocenne rzeczy: wolny czas i pieniądze. Już to jest dowodem, że posiadamy więcej niż przeciętny mieszkaniec odwiedzanych przez nas krajów.
Żyjemy w najbogatszej ćwiartce świata. Globalna granica ubóstwa, którą Bank Światowy ustanowił w 2015 roku to 1,90 dol. na osobę dziennie. Za mniej niż te kilka złotych na dzień żyje co dziesiąta osoba na świecie. W naszym kraju, co pięćsetna.
Jaka jest więc recepta na tanie, a zarazem etyczne podróżowanie? Jeżeli chcemy oszczędzać, róbmy to kosztem samych siebie. Ustal sobie swoją hierarchią wartości. Ekologia, własna przyjemność, zakupy, wygodny hotel? Nie można mieć wszystkiego, a każdy kto usilnie próbuje to udowodnić, powinien zainwestować w dobrą psychoterapię, która pomoże okiełznać jego wybujałe ego. Później dowiedzmy się jak najwięcej o miejscu, w które się udajemy, poziomie życia, zatrudnienia, lokalnym biznesie, możliwościach zarobku, dalszym losie pozostawionych przez turystów śmieci i ścieków. Nie jest to łatwe, ale to jedyna droga, by zostać odpowiedzialnym podróżnikiem. Tylko na tej podstawie możemy wybrać sposoby oszczędzania w podróży, które ograniczą nasz komfort, a nie innych.
Wśród samozwańczych backpackersów, popularny jest pewien schemat myślenia: cnotą jest podróżować jak najtaniej, a frajerstwem wydać każdą złotówkę, którą można by przyoszczędzić. Spotkaliście się z tym? Na pewno nie raz.
podróże.se
Zróbmy rachunek sumienia. Dlaczego zależy nam, by podróżować jak najtaniej? Odpowiedź jest prosta jak budowa cepa. Oszczędzone złotówki wydać można na kolejnego drinka , droższą kieckę lub nocleg w hotelu z basenem.
I tu w tym momencie pozwolę sobie na stwierdzenie czegoś, co w aktualnych social mediach jest tak głęboko zakorzenione, że aż boli. Boli, ponieważ większość mija się z prawdą. Podróżowanie, nie ważne czy z plecakiem czy 5 walizkami, jest silnie związane jest z kreowaniem naszego wizerunku – zarówno w oczach innych, jak i we własnych. Jest taki pisarz, Rolf Potts, którego książkę Wam gorąco polecam. Chłop stwierdził coś, co w dobie XXI wieku widać codziennie:
istnieje pewna rywalizacja między backpackerami. Jeśli podróżujesz zbyt wygodnie, to nie jesteś prawdziwym kozakiem. To banał tkwiący w podróżowaniu z plecakiem: licytowanie się, kto wydał mniej pieniędzy i kto jest bardziej sponiewierany
Kiedy wysyłam swoim uczestnikom campów tzw. listę pakunkową, podkreślam, że to nie będą miłe wakacje. Rzeczywistość potrafi rozczarować. Coś co dla nas jest normalne, w innych krańcach świata okazuje się luksusem jak np. kanalizacja, papier toaletowy, czy ciepła woda. Widząc 5* hotele w takich krajach jak Indonezja, jest mi po ludzku przykro, że rdzenni mieszkańcy wysp, wyrzekają się swojej kultury, natury i przyzwyczajeń, tylko po to, by zarobić na życie. A w ich życiu jest na prawdę wiele pięknego. Prostym przykładem są np. domki bambusowe, które tak prężnie opanowały instagram. Moża? Można.
A jak zacząć podróżować? Po prostu się spakuj.
Dla takich ludzi jak ty czy ja życie jest podróżą, w której nigdy nie da się przewidzieć, dokąd się trafi po drodze. Moja rada ? Nigdy nie zapominajcie o tym, by brać z życia jak najwięcej, nie bójcie się ryzykować, płakać ani być szczęśliwymi. Najważniejsze to być w drodze. Każdego dnia robić krok do przodu. Ja nie boje się “podróżować”, bo czasem najkrótsza podróż trwa najdłużej.
Dbajcie o marzenia.
Zawsze.
Stale.
Każdy.
Wszędzie.
Brak komentarzy